wtorek, 26 listopada 2013

Niebo na wyciągnięcie dłoni


...więc nie bój się ich wyciągnąć wysoko.

 

Miara szczęścia
Zastanawiasz się czasem, jak wiele rzeczy lub sytuacji sprawiło Ci radość w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca albo roku? Potrafisz dostrzegać te momenty, kiedy czujesz się szczęśliwy w pełni? Wiesz, co sprawia Ci największą przyjemność?

Podobno szczęścia nie da się zmierzyć lub zamknąć w jakikolwiek schemat i zapewne to prawda. Mówią, że jest ono ulotne i nie trwa długo... Jednak każdy człowiek kiedyś go zaznał choć przez chwilę. Mój kolega jakieś 2 lata temu zapytał mnie, na ile w skali od 1 do 10 czuję się szczęśliwa. Wtedy powiedziałam, że moim punktem szczęścia, jaki jestem w stanie osiągnąć, jest 7, ale dziś moja odpowiedź brzmiałaby inaczej...

Zrozumiałam, że szczęściem nie są tylko chwile, kiedy można skakać pod chmury lub odczuwa się błogostan. To przede wszystkim te momenty, kiedy jest naprawdę źle, a znajduje się ktoś, kto po prostu trwa przy nas mimo wszystko. Wtedy można powiedzieć, że dotknęło się nieba. Doświadczyło się największego szczęścia.

Przejść boso po kamieniach 
Tak często w życiu coś się wali i nie idzie po naszej myśli. Można by nawet powiedzieć, że za często... Zaczynam wciąż od nowa... Staram się przewertować swoje życie w poszukiwaniu tego, co można by uznać za niewłaściwe lub zasługujące na porażkę. Dochodzę do wniosku, że czasem po prostu się gubię. A może tak naprawdę wymagam za wiele od siebie?

Mogę nie wierzyć w istnienie zdrowych relacji między ludźmi. Może nie istnieje nikt taki, dla którego znaczę coś więcej? Mogę tysiąc razy upadać i jeszcze raz chcieć zmienić swoje życie. Tylko, że wszelkie próby uodparniania się na pozorną życzliwość innych zawsze kończą się tak samo, czyli na niczym. Po prostu nie da się cały czas być zgorzkniałym. Samemu stworzyć coś w rodzaju "słoika", który strach otwierać, ponieważ nie wiadomo, co zawiera. Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma nieba bez ludzi, ponieważ to nie byłoby niebo, a piekło.

Ale czy można dotknąć nieba w świecie pełnym nieufności i braku szacunku? A jeśli ono jest tylko chwilowe? Zwykły wzlot pod chmury zakończony bolesnym upadkiem. Czasem zastanawiam się, jak często doznaję bólu, który mogłabym porównać z czymś takim i przyznaję, że nieraz podcięto mi skrzydła. Jednak to pytanie pociąga za sobą kolejne - czy mogę się poddać?

Niektórzy uważają, że jestem silna. Inni, w przeciwieństwie do nich, mówią, że wręcz przeciwnie. Co ja myślę? Nie czuję w sobie niesamowitej siły, która pozwoliłaby mi poradzić sobie ze wszystkim. W każdym razie nie czerpię jej bezpośrednio od siebie. Jeśli miałabym mówić o sile, to wskazałabym ludzi, którzy są w stanie mi pomóc w jej znalezieniu lub sami ją dla mnie stanowią. Nie mogę również powiedzieć, że jestem całkowitym mięczakiem. Nie poddaję się nigdy, a już na pewno nie bez walki. Czasem każda próba jest jak przechodzenie boso po kamieniach. Zaciskam zęby i idę przed siebie, choć kolejny krok oznacza przeszywający ból... Jednak jeśli się zatrzymam, wiem, że i tak nie będę mogła wrócić.

Jaka jest prawda?
Czasem zdarzają mi się takie dni, kiedy mówię sobie, że nie wierzę w miłość. Przecież jak coś tak pięknego mogłoby dotyczyć egoistycznych i samolubnych ludzi? Jednak nie wszyscy są egoistami... Jedno jest pewne: każdy człowiek pozostaje wewnątrz maleńkim dzieckiem, które jest wrażliwe na wszelką krzywdę. Lecz nie wszystkim udaje się dotrzeć do prawdy skrywanej w samym sobie. Poza tym istnieje obawa, że zdemaskowanie tej części siebie przed niewłaściwą osobą przysporzy nam cierpienia. Pozbawi nas wszelkiej możliwości obrony i złamie serce. Jednakże mnie łatwiej wierzyć w wewnętrzne dobro człowieka niż upierać się, że wszyscy są źli...

Duszy dziecka łatwiej sięgnąć w niebo. W to, co jest w jakiś sposób pozaziemskie i niesamowicie dobre. Ona widzi świat po swojemu i nie jest tak przywiązana do ziemi jak większość dorosłych.

Sztuka rozwiązywania problemów
Co jakiś czas pojawia się w moim życiu ktoś niesamowity. Wprowadza w nie jakiś blask słońca, który przedziera się przez wszystkie chmury, jakie zebrały się na moim niebie. Pozwala pozbierać resztki odchodzącej nadziei. Albo po prostu daje mi mnóstwo radości. Jednak największym moim szczęściem jest móc być wsparciem także dla tej osoby. Patrzeć, jak czuje się spełniona w swojej roli. Myślę, że to już jakiś kawałek nieba...

Wbrew temu, co sądzi wielu ludzi, życie nie polega wyłącznie na tym, aby otrzymywać, ale także ofiarować coś z siebie. Z drugiej zaś strony istnieje umiejętność bycia obdarowywanym. Często mam z nią problem... Potrafię zrozumieć niemal każdego - jego troski, ból, popełnione błędy teraz i w przeszłości. Też nie jestem bezbłędna... Tak łatwo przychodzi mi postawić się w czyjejś sytuacji... Owszem, może i mam wielkie serce i dobrą duszę, ale to nie czyni mnie lepszą od innych. Chciałabym wyciągnąć pomocną rękę do każdego, kto o to prosi, ale nie potrafię rozwiązać jego problemów. Zwłaszcza tych, które nie są związane ze mną. Tak jak inni nie są w stanie rozwiązać moich. Przyznaję, że niezwykle opornie przychodzi mi pogodzić się z takimi sytuacjami...

Poznałam go jakiś czas temu. Potrzebował pomocy, a raczej tego, aby ktoś okazał mu trochę wsparcia. Mimo tego, czego doznał, był moim dotykiem nieba tu na ziemi... Trudno powiedzieć, kto bardziej kogo potrzebował. Wiem jednak, że nadal jest cudownym człowiekiem i niepowtarzalną osobą. Codziennie trzymam za niego kciuki, aby jego życie okazało się prostsze niż moje... Ktoś powiedział, że wszystko ma swój cel. A każda rzecz znajduje kiedyś swoje wyjaśnienie w przyszłości. Pozostaje nam tylko ufać i mieć nadzieję...

"Pamiętaj, że masz masę przyjaciół." - powiedział mój kolega. Wiem, że miał rację, ponieważ także dzięki nim mogę doświadczyć kawałka nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz